Wciąż bardzo dobrze to pamiętam, mimo tego, że niedawno minął rok od tego zdarzenia. Telefon. Wiadomość, że jadę z najlepszą przyjaciółką, jej rodzicami i ich znajomymi do Turcji. Ta dziwna nazwa hotelu. Poznanie Natalii, która chyba mnie nie polubiła. Lot, przyjazd do hotelu i to długie oczekiwanie aż w końcu dostaniemy nasz pokój. Dobrze pamiętam nasze zmęczenie tego dnia, jedyne czego chciałyśmy w tamtym momencie to dostać się do naszego pokoju. Byłyśmy wykończone podróżą jednakże nie mogłyśmy spać jakbyśmy przeczuwały, że te wakacje mogą zmienić nasze życie. Ciągle przywołuje sobie to nieziemskie spojrzenie chłopaka, który przy każdym posiłku siadał niedaleko lekko się uśmiechając. Pierwszego dnia nic się nie działo, byłyśmy smutne i rozczarowane. Aż do tego wieczoru. Nigdy tego nie zapomnę.
Siedziałam sobie na leżakach zamyślona, patrząc jak małe dzieci tańczą na mini disco. Kiedy nagle usłyszałam pisk mojej przyjaciółki
-Karoooolina! Ruszaj się! Idziemy! Kaczuszki tańczą! – krzyczała i podskakiwała, a ja patrzyłam się na nią jak na ufoludka.
-Porąbało Cię?! Nie będę tańczyć Kaczuszek! – krzyknęłam, wybuchając śmiechem. Ale już po chwili byłam ciągnięta na środek sceny przez Ewelinę i Natalię.
Tańczyłyśmy już któryś taniec z kolei, aż nagle przeszedł on. Ubrany w krótkie jeansowe spodnie, białą bluzkę. Gdy zobaczył nas odwrócił się i obdarował mnie najpiękniejszym uśmiechem na świecie. Lekko speszona odwróciłam wzrok i starałam się skupić na jakimś durnym tańcu „Push pineapple on the tree”. Odwróciłam się w stronę, którą poszedł nieznajomy i zobaczyłam całą grupę animatorów. Po raz pierwszy od przyjazdu. Wszyscy byli bardzo młodzi, mogli mieć maksymalnie 20 lat. Natomiast ten który wpadł mi w oko, był nieco starszy, natomiast bardzo przystojny.
-Kaaarolina! Ocknij się! Teraz będą przedstawiać nas – syknęła do mnie Ewelina.
-Ooo nie! Ja stąd uciekam! Mnie tu nigdy nie było – krzyknęłam w panice. Już zrobiłam krok do przodu kiedy poczułam opór i wróciłam na miejsce. Okazało się, że Ew mnie przytrzymała z wielkim wyszczerzem na twarzy. Natomiast ku mojemu przerażeniu z mikrofonem podszedł on. Uśmiechnął się do mnie i zaczął przedstawiać młodsze dzieci, kiedy ja w panice próbowałam ogarnąć włosy i ubrania. Wciąż pamiętam co miałam na sobie ubrane. Czarną koszulkę z napisem „Give me a smile”, krótkie jeansowe spodenki i buty za kostkę. Popatrzyłam na przyjaciółkę i zobaczyłam, że ona też próbuje się poprawić. Posłałam jej jeden z moich największych wyszczerzy i odwróciłam się w stronę animatora. Okazało się, że właśnie przedstawiał Bartka, młodszego brata Eweliny. Została tylko Natalia, Ewelina i ja. Cały czas miałam w głowie plan ucieczki. Tata przyjaciółki ganiał z aparatem i robił nam miliony zdjęć. Kiedy nagle usłyszałam, jak ktoś mówi do mikrofonu „Eweelina!” i zamarłam. Tak teraz miała być moja kolej. Ewi wróciła zadowolona do rzędu, natomiast ja chwiejnym krokiem podeszłam do animatora, który znów posłał mi swój zniewalający uśmiech.
-What’s your name? – usłyszałam
-Karolina – odpowiedziałam cichym głosem, który na pewno nie pasował do mnie. Zawsze pewnej siebie dziewczyny.
-Where are you from? - przytulił mnie i ścisnął mi ramie, jakby mówił, żebym się nie denerwowała.
-Polska – odpowiedziałam już nieco pewniej i posłałam mu mój sławny wyszczerz. Mężczyzna odwzajemnił go i popatrzył się co mam na sobie. Schylił się trochę i zaczął czytać do mikrofonu napis na mojej bluzce. – Give me a smile – animator uśmiechnął się a ja odwróciłam się i czym prędzej wróciłam do przyjaciółki. Jeszcze tylko ukłon i wróciłyśmy do rodziców Eweliny i Natalii, którzy od razu zaczęli się z nas śmiać.
Nigdy nie zapomnę tego wieczoru, bo właśnie od tego zaczęła się cała nasza przygoda z Turcją i animatorami. Ta summer love trwa do dziś mimo tego, że minął już ponad rok od tamtego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz