piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 10

Kiedy już rozłożyłyśmy się wygodnie na leżakach, włożyłam słuchawki i zaczęłam obserwować ludzi wokoło. Byłam bardzo ciekawa czy Kadir nas rozpozna. Pisałam z nim może dwa razy i to w dodatku rok temu. Obróciłam głowę w stronę Eweliny, chcąc z nią porozmawiać, ale zobaczyłam, że dziewczyna prawie śpi, więc nie chciałam jej przeszkadzać. Kiedy tak leżałam, rozmyślałam o tym jak to będzie w tym roku, bez Emre. Bardzo za nim tęskniłam i szczerze miałam nadzieje, że Kaan przekaże mu, że jesteśmy i przyjedzie. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby wziął nas do klubów. Widząc, że zbliża się Kadir szturchnęłam lekko przyjaciółkę, która od razu się ocknęła. -Hey, do I know you? – zagadnął z bardzo głupią miną, co strasznie mnie rozbawiło, więc wybuchłam śmiechem, a Ewelina zrobiła tylko głupią minę i już miała otwierać buzie, żeby coś powiedzieć, ale Kadir ubiegł ją – Well.. that must have been a mistake – sam sobie odpowiedział i poszedł, a ja dalej tarzałam się po leżaku ze śmiechu. -Nie wiem kto miał głupszą minę, Ty czy on – zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej. Po chwili pojawili się rodzice Eweliny z Bartkiem i ich najmłodszą siostrzyczką. – Może pójdziemy się czegoś napić? – zaproponowałam widząc, że Kadir siedzi przy barze. Wraz z Bartkiem udaliśmy się po frytki, a Ew poszła po picie. Widziałam, że chłopak do niej zagadał, więc zaczęłam się śmiać z jej miny. Naprawdę nie rozumiem, czemu ona ma taką głupią, nieporadną minę jak gada z kimś kogo nie zna. -O co Cię pytał? – zapytałam się przyjaciółki, mając tonę frytek w buzi, na co ona rzuciła mi tylko zniesmaczone spojrzenie. -Zapytał jak się mam i życzył smacznego po polsku – wyszczerzyła się w moją stronę. Kiedy chciałam trochę go poobserwować, zobaczyłam, że go już tam nie ma, zwróciłam więc głowę z powrotem w stronę przyjaciółki, a za jej plecami zobaczyłam Turkiza w błękitnym t-shircie i czarnych spodniach, który gdy nas zobaczył wyszczerzył się w naszą stronę. Biegał tak po całym basenie z trąbką, a kiedy znów wrócił do nas, wziął wodę do kubka i oblał nas. Na zemstę nie czekał długo. Poderwałam się z krzesła, wzięłam pierwszy lepszy kubek, usiadłam na barze i nalałam zimnej wodny. Niestety, kiedy ja nalewałam wodę, chłopak zdążył zdjąć koszulkę, a kiedy woda pokryła jego ciało zaczął strasznie piszczeć, co rozbawiło wszystkich wokół. -I’ll be right back – powiedział w moją stronę, uśmiechnął się i skierował się w stronę swojego pokoju, natomiast cała nasza trójka z uśmiechami na twarzach wróciła na leżaki. Po chwili przyszła Natalia wraz ze swoimi rodzicami. -Będzie fajnie, czuję to! - powiedziałam i wyszczerzyłam się w stronę przyjaciółki, kiedy Kadir przechodził obok i przypatrywał się nam. -Wraca! – usłyszałam w odpowiedzi. Po chwili przybiegł do nas Turkiz. -Karolina! Ewelina! – wykrzyknął i przytulił nas obie. – Is that your new friend? – Odwrócił się w stronę Natali. Próbowałam wytłumaczyć mu, że Natalia była z nami za pierwszym razem, ale nie wyszło mi to zbyt dobrze, ponieważ Kadir właśnie przeszedł obok nas i szedł tyłem, przypatrując się całej sytuacji z głupią miną. Przez chwilę miałam wrażenie, że nas poznał, bo uśmiechnął się pod nosem. Reszta dnia minęła szybko. Powygłupiałyśmy się trochę z Turkizem i udałyśmy się do pokoju, po drodze miałyśmy wstąpić do lobby, żeby zobaczyć czy Kaan mi odpisał. Kiedy przechodziłyśmy obok restauracji zobaczyłyśmy Fatiha. -Karolina! Ewelina! – wykrzyknął i mocno nas przytulił. – How are you? -Fine and you? – odpowiedziałam z uroczym uśmiechem. -Good! I missed you – odpowiedział i jeszcze raz nas przytulił. Pogadaliśmy trochę i udałyśmy się do lobby. Kaan nie raczył odpisać na wiadomość. Debil. W pokoju ogarnęłyśmy nasze rzeczy, wykąpałyśmy się, pograłyśmy trochę w karty i zaczęłyśmy się zbierać na kolacje. Równo o godzinie 19.30 wyszłyśmy z pokoju i skierowałyśmy się w stronę restauracji. -Myślisz, że Kaan już będzie? – zapytała z nadzieją w głosie Ewelina. -Pewnie tak, powinni już po obiedzie przyjechać, ale nie widziałam ich – odpowiedziałam, wyciągając głowę wysoko w tłumie ludzi w restauracji. – Kurde nie widzę nikogo – dodałam po chwili. W pośpiechu zjadłyśmy kolacje i udałyśmy się na taras. Pech chciał, a może raczej szczęście chciało, że siedziałam twarzą do wyjścia z lobby, natomiast Ewelina tyłem. Po chwili zobaczyłam jak z budynku wychodzą Burak i Kaan. Ten drugi miał palec na buzi, co znaczyło, żeby nic nie mówić Ewelinie, więc odwróciłam wzrok. EWELINA Siedziałyśmy tak na tarasie, byłam strasznie smutna, Kaan mógł wyjechać na te swoje pokazy skoków na bmx i mógł przyjechać dopiero za parę dni, albo i wcale. Ta myśl nie dawała mi spokoju, aż do chwili, kiedy poczułam czyjeś ręce, które szczelnie zakryły mi oczy. Nie musiałam pytać kto to, od razu rozpoznałam ten zapach i delikatne dłonie. Poczułam motylki rozrywające mój brzuch. To nie jest normalne, że ja nawet jak czuję jego dłonie na sobie, mam motylki w brzuchu, pomyślałam. -Hi – usłyszałam głos Karoliny, która się z kimś witała. -Hey girls – odpowiedział znajomy głos, przez chwilę zastanawiałam się kto to, bo Kaan trzymał swoje ręce na mojej buzi i nic nie widziałam, ale po chwili poznałam, że był to Buraczek. – Hey, Magda tell your friend something! Doesn’t she speak English? – zapytał, a we mnie się zagotowało ze złości. Zrzuciłam ręce Kaana ze swojej buzi i popatrzyłam na nich zła, lecz po chwili cała złość mi przeszła, ponieważ chłopak obdarzył mnie uśmiechem. Tym uśmiechem. Najpiękniejszym na świecie. -Are you going with us to Gumbet tonight? – zapytał Burak. -Of course they are going! – wyszczerzył się Kaan w moją stronę, a ja poczułam jak żołądek przewraca się na lewą stronę. -No we are not going – odpowiedziałam – We can’t. -Why?! – zapytał zdziwiony Burak. -Because my parents won’t let us go – odpowiedziałam, a Kaan przewrócił ostentacyjnie oczami. -Show me them, I’ll go talk to them – powiedział Burak. -Emre tried last year too. They just never agree – powiedziała Karolina. -But I am not Emre – odpowiedział z uśmiechem, a mina Karoliny mówiła tylko jedno: „Nawet nie waż się do niego porównywać.” – You’ll show me them, ok? – dodał, na co dziewczyna przytaknęła i udałyśmy się w kierunku pokoju. -Dlaczego nie możemy uciec tak jak w zeszłym roku?! – krzyknęła Karolina, jak tylko weszłyśmy i zamknęłyśmy za sobą drzwi. -Bo nie! Wiesz jacy są moi rodzice! – odpowiedziałam. Przecież ona dobrze wie, jakich mam rodziców, jakby się zorientowali to by mnie zabili. -Nie dowiedzą się! No daj spokój! Ty i Kaan, ja i yy.. Burak.. Może to nie Emre, ale też dobry – powiedziała i wyszczerzyła się. -Karolina! Nie ma mowy! Chcesz to sama jedź, ja nigdzie nie jadę! – krzyknęłam i rzuciłam się na łóżko. -Świetnie! – powiedziała dziewczyna i padła na łóżko obok mnie. Nie odzywałyśmy się do siebie kilkadziesiąt minut. Leżałyśmy tak bez słowa, aż w końcu przerwałam ciszę. -Idziemy na mini disco? – zapytałam cicho. -Jak chcesz to sama idź – odburknęła mi dziewczyna - najgorsze wakacje w życiu! Po co ja tu przyjechałam?! W dodatku Emre nie ma! Już nic nie chciałam mówić, ale szczerze obmyślałam plan jak ją zabić. Dziewczyna po chwili nie wytrzymała i wstała. -Idziesz? – zapytała i skierowała się ku drzwiom, a ja zaraz za nią. Gdy weszłyśmy do lobby spotkałyśmy Buraka. -Show me your parents – powiedział, a Karlina bez słowa pokazała mu moich rodziców. -Ej, a jak on powie, że przecież w zeszłym roku byłyśmy? – zapytałam z przerażeniem Karolinę, a ona, tak jak ja, zamarła. Popatrzyłyśmy na siebie i z przerażeniem zbiegłyśmy na dół schodami do restauracji i wybiegłyśmy obok basenu. Stałyśmy tak w ciszy, aż dołączył do nas Burak, który powiedział, że jednak nie udało mu się ich przekonać, więc już trochę spokojniejsze, ale dalej na siebie obrażone udałyśmy się na taras do moich rodziców. Nie odzywałyśmy się do siebie, co mój tata od razu zauważył. -Co wy takie dziwne? – zapytał. Nie zdążyłam jeszcze nic wymyśleć, a Karolina już mu odpowiedziała. -Zmęczone jesteśmy – posłała mu blady, zmęczony uśmiech. Czasami to dobrze, że ona tak perfekcyjnie kłamie, pomyślałam i uśmiechnęłam się w duchu. -Idziemy na mini disco? – zapytała nas Natalia, na co my chętnie przystałyśmy i skierowałyśmy się do amfiteatru. Kiedy schodziłyśmy po kamiennych schodach, moim oczom ukazał się okropny widok. Zobaczyłam Kaana, który siedzi obok jakiejś blond piękności i trzyma ją za rękę. Wyglądali jak para, a gdy tylko nas zobaczył wziął rękę i odsunął się lekko od dziewczyny. Nie myśląc wiele uciekłyśmy z powrotem na górę. Cała nasza kłótnia poszła w zapomnienie. Serce waliło mi jak oszalałe. -Myślisz, myślisz, że to Kaylee – wydukałam. Kaylee była dziewczyną Kaana, przez parę miesięcy. Nawet dwa razy przyjechała do jego domu w zimie. Przyjaciółka nie odpowiedziała tylko kiwnęła głową. Staliśmy tak wszyscy, ja, Karolina, Natalia i Bartek zastanawiając się co zrobić, aż przyszli rodzice, którzy pogonili nas na dół. Schodziłam tam, z sercem na ramieniu, nie wiedziałam, kim jest ta dziewczyna, nie chciałam wiedzieć. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie dość, że pokłóciłam się z najlepszą przyjaciółką, to jedyny powód, dla którego tu jestem siedzi sobie z dziewczyną! Kiedy już byłyśmy może dwa metry od nich, owa istota odwróciła się, a moim oczom ukazała się twarz Necli, jego mamy. Popatrzyłam tylko z głupią miną na Karolinę i obie wybuchłyśmy śmiechem. Usiadłyśmy na naszym stałym miejscu, na murku i zaczęłyśmy oglądać show. -Hej, Karolina, Kadir cały czas się na Ciebie gapi – szepnęłam dziewczynie na ucho. -Wiem – odpowiedziała, nawet na niego nie patrząc. Ciekawe skąd, pomyślałam ze złością i zwróciłam oczy ku Kaanowi, który stał po drugiej stronie. Chłopak momentalnie obdarzył mnie cudnym uśmiechem. Na koniec przedstawienia zatańczyliśmy Tarkana i udałyśmy się do pokoju, zmęczone, uśmiechnięte i już pogodzone, poszłyśmy spać.

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 9

Leżąc na łóżku, z uśmiechem na twarzy, wspominałam wydarzenia minionych wakacji. Pamiętam jak po pamiętnym 27.08 obudziłam się, spojrzałam na przyjaciółkę i wybuchłam śmiechem, bo to wszystko wydawało się takie nierealne, jak sen, który był i już nie wróci. Przed oczami pojawiła mi się kolejna noc, znowu w klubie, kiedy Kaan chciał nas wziąć do Burger Kinga, na to ja z uśmiechem na twarzy, wisząc jakiemuś Turkowi na szyi, odmówiłam. Kiedy Burak szukał nas po całym klubie, a jak już nas znalazł, sam przestraszył się tego widoku i wyrwał nas z objęć jakiś gości. 28.08.2012r. był to najgorszy dzień na świecie. Doskonale to pamiętam, kiedy siedząc na mini disco i wgapiając się w dzieci, które tańczyły jakiś głupi taniec, usłyszałam coś, czego nigdy nie chciałam usłyszeć. -Do you know that Julia is Emre’s wife? – zagadnął Turkiz, siadając tuż koło mnie. -What? – zapytałam z bardzo głupią miną, myślałam, że się przesłyszałam i spojrzałam kątem oka na przyjaciółkę, której mina mówiła jedno. Nie przesłyszałam się. -Julia and Emre are married – powtórzył chłopak, z intrygującą miną. Nie wiem co mnie bardziej zdziwiło, czy to, że facet, który spędził ze mną ostatnie dwie noce, ma żonę, czy to, że Turkiz mówi to w taki sposób jakby się wszystkiego domyślał. -So.. – w tym momencie poczułam fizyczny ścisk na gardle, nie mogłam wykrztusić tego słowa, zajęło mi to dobre kilka sekund zanim się opanowałam – are they together? Married? – powtórzyłam, żeby się upewnić, że nie zrozumiałam źle. -Yes, why are you so suprised? – zapytał z dziwnym uśmiechem na twarzy. -No, doesn’t matter – odpowiedziałam i posłałam mu wymuszony uśmiech. Odwróciłam się do mojej przyjaciółki, z głupią i zażenowaną miną. Przecież ja wiedziałam, że on mnie nie kocha, ale w życiu bym nie pomyślała, że on ma żonę. Wydarzenia następnych dni, nie były zbyt wesołe, nie odzywałyśmy się do Emre, który widząc co się dzieje, próbował do nas zagadać, ale byłyśmy nieugięte. Dopiero ostatniego dnia zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Pamiętam nasze pożegnanie, które miało być ostatnim. Już nigdy więcej miałyśmy ich nie spotkać. Nie. Kaan pożegnał nas słowami „Don’t say goodbye, say see you later” Leżąc teraz na łóżku, po prawie 10 miesiącach od tych wydarzeń, na samą myśl pojawia mi się uśmiech na twarzy. Z czystym sercem mogę przyznać, że były to najlepsze wakacje w moim życiu. Ewelina jedzie teraz z rodzicami do Egiptu. Jest mi trochę smutno, ponieważ mnie rodzice nie bardzo chcą tam puścić, a ja nie bardzo chcę się z nimi o to wykłócać, więc zostaję. -Fajnie byłoby ich znowu spotkać – powiedziałam na głos, a wtedy zadzwonił telefon, a na nim wyświetliło się aaEwelina . Nie zdążyłam nawet powiedzieć „Proszę”, czy chociażby „Tak?”, ponieważ w słuchawce usłyszałam piski -Karolina! Jedziemy do Pinary! Rozumiesz wracamy tam! Jedziesz z nami, nie?! Wracamy tam! – znając życie stała i skakała w miejscu. Kiedy to wszystko usłyszałam poderwałam się na równe nogi. -Jak to wracamy? A Egipt? Mieliście tam jechać? – zapytałam lekko zdezorientowana, moje serce zabiło mocniej, pojawiła się iskierka nadziei, że zobaczę tych wszystkich głupków po raz trzeci. -Nie wiem, miejsc nie było czy coś takiego, ważne że wracamy! Rozumiesz?! – darła się dalej do słuchawki, a ja razem z nią. Skakałam i piszczałam, jak dzieci na koncertach Bibera czy One Direction. -Idę powiedzieć rodzicom! – wydarłam się i zbiegłam na dół, powiadamiając mojego kochanego tatusia, że jednak jadę na wakacje i wracam do Pinary, nie był tym faktem zachwycony, natomiast moja mama wręcz mi zazdrościła. Już po kilku dniach, spakowana czekałam na tatę Eweliny, który miał po mnie przyjechać i miałam jechać razem z nimi na lotnisko. Przez całą drogę moja przyjaciółka spała, w samochodzie, w samolocie i w autokarze, już na miejscu w Bodrum. Niemiłosiernie mnie to denerwowało, ponieważ ja nie mogłam zmrużyć oka, tak bardzo się denerwowałam. Kiedy już w końcu zobaczyłam znajomy port, obudziłam przyjaciółkę i obie darłyśmy się jak głupie. -O Boże, wracamy! Patrz tam jest plaża! A tam pomost! Patrz! Morze! Jej, już jesteśmy! Niedobrze mi! – przekrzykiwałyśmy jedna drugą, a ludzie patrzyli na nas jak na nienormalne. Kiedy autokar zatrzymał się pod hotelem, wybiegłyśmy pierwsze z autokaru, wpadając do znajomej nam recepcji, gdzie uprzejma pani rezydent, poinformowała nas gdzie znajduje się restauracja, na co rzuciłam tylko głupią minę w kierunku Ew, której mina była jeszcze głupsza, niż moja. -Wie Pani, bo my tutaj już jesteśmy drugi raz – odezwał się tata Ew – a dziewczynki (tu pokazując na mnie i Ewelinę palcem) już trzeci raz. Kiedy to usłyszałyśmy spaliłyśmy buraka i skierowałyśmy się w stronę tarasu. -Widzisz kogoś? – zapytałam Ewelinę. -Nie widzę, jest sobota, wolne mają, pewnie dopiero bo obiadku przyjadą – odpowiedziała. -Może napiszę do Kaan’a na whatsapp? – zapytałam. Ew miała mieszane odczucia co do mojego pomysłu, ale ja zrobiłam zdjęcie basenu z tarasu i wysłałam je Kaan’owi z dopiskiem „Find us”. Po obiedzie, jeszcze długo czekaliśmy na pokoje, kiedy w końcu je dostaliśmy, ja wraz z Eweliną popędziłyśmy prosto na basen. Kiedy już tam dotarłyśmy, nie mogłam uwierzyć własnym oczom kogo zobaczyłam. -Heej.. Karolina, czy to przypadkiem nie jest ten Kadir, z którym gadałaś w zeszłym roku na facebooku? – zapytała Ew z głupią miną, a ja tylko pokiwałam głową z uśmiechem przyglądając się jego klacie. Wiedziałam, że będzie mój, ale nie wiedziałam ile problemów i nieprzespanych nocy przez niego przeżyję.