środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 11

Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie, bo o godzinie 10 rano. Szybko zaczęłam się zbierać. Umyłam zęby, ubrałam strój kąpielowy i posmarowałam się olejkiem. Gdzieś w połowie tych czynności obudziłam Ewelinę słowami „Kaan już jest na basenie.” Po chwili i ona była gotowa, więc skierowałyśmy się w stronę basenu. -Now we start gymnastic! – Burak krzyknął do mikrofonu. No właśnie Burak, zawsze robił to Emre, to on wszystko zapowiadał. Jego „Where are my two lovely girls Karolina i Ewelina?!” nie usłyszymy nigdy więcej. Animatorzy zaczęli chodzić wokół basenu i zapraszali turystów do udziału. Jako że zainteresowanie gymnastic jak zawsze było małe, Burak wyciągnął mnie i Ew na środek i tylko my brałyśmy w tym udział. Kątem oka widziałam jak Kadir patrzy na mnie i się uśmiecha. Kiedy już ten głupi fitness się skończył poszłyśmy do baru i przywitałyśmy się z innymi animatorami, natomiast Kadir stał z boku i tylko się nam przyglądał. Wymieniłyśmy parę zdań z Fatih’em i poszłyśmy na leżaki, aby w końcu trochę odpocząć i poopalać się, niestety nie było nam to dane, gdyż Kadir zaczął się do nas zbliżać z listą do jakiejś zabawy. -Hello girls! – obdarzył nas promiennym uśmiechem – do you wanna play boccia? -Yyy what? – zapytałam patrząc z głupią miną na Ewelinę. – What’s that game about? -You know, you have a small ball and you have to put bigger balls near the small one – odpowiedział chłopak z lekkim zakłopotaniem. Szczerze, dalej nie wiedziałam co to za gra, ale patrząc na jego boską klatę zgodziłam się od razu. Zapisałyśmy jeszcze Bartka, Natalia nie chciała z nami grać. Chłopak poinstruował nas, że gra zacznie się za 10 minut i mamy spotkać się przy schodach. -W ogóle to gdzie my w to coś będziemy grać? – zapytałam z głupią miną. Nawet nie wiedzieliśmy w co będziemy grać, ale zobaczyliśmy, że Kadir zbiera już ludzi, więc sami szybko się zebraliśmy i poszliśmy za animatorem. Kiedy zaczęliśmy schodzić w stronę amfiteatru zorientowałam się, że popełniłam ogromny błąd nie zabierając klapek, Kadir chyba też to zobaczył. -Wait, I’ll give you mine – powiedział i zaczął ściągać buty, na co ja wybuchłam śmiechem. -Noo, I will go and take mine – odpowiedziałam i posłałam mu uśmiech. -Ok, but back here quickly! I am waiting for you – powiedział i mrugnął w moją stronę. Wróciłam po niecałych 5 minutach. Chodzenie po tylu tysiącach schodów z pewnością nie jest moją ulubioną aktywnością. Kiedy przyszłam Kadir obdarzył mnie uśmiechem, co szybko odwzajemniłam. -Karolina, jesteś z nami – tu pokazując na siebie Bartka i jakiegoś faceta palcem dodała – Kadir jest z nimi w drużynie. -Bartek jestem – przedstawił się tajemniczy pan i podał mi rękę, którą uścisnęłam i przedstawiłam się mu z kokieteryjnym uśmiechem, co nie uszło uwadze Kadira, który zjechał Bartka pogardliwym spojrzeniem. Gra rozpoczęła się na dobre, Kadir stał naprzeciw nas, dzięki czemu mogłam spokojnie podziwiać jego umięśnioną klatę, lecz chłopak zauważył moje spojrzenie, zmieszał się i zakrył kartką, na której miał napisane wyniki gry. Ewelina wybuchła obok mnie głośnym śmiechem, który przerodził się w pisk, ponieważ zostałyśmy oblane zimną wodą. Nasze spojrzenia uniosły się ku górze, a tam, zobaczyłyśmy rozczochraną głowę Kaana, który w jednej ręce trzymał pusty kubek i głośno się z nas śmiał. -Idiota – mruknęłam pod nosem, na co Ew tylko przytaknęła, a Kadir zaczął się śmiać. No tak przecież „Idiota” w angielskim brzmi bardzo podobnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że praktycznie nie rozmawiałyśmy z Kaanem wcale. Jeszcze rok temu nie było godziny, podczas której, nie wymienilibyśmy zdania, a teraz? Nawet nie przywitał się z nami jak należy, to niech spada, pomyślałam. -To chyba najnudniejsza gra pod słońcem – powiedziałam do Ew, gdy wspinałyśmy się po schodach. -Daj spokój! Nigdy więcej! Mam dość – odpowiedziała, a po chwili dodała rozmarzonym tonem – widziałaś ten boski uśmiech Kaaniki? -Widziałam – uśmiechnęłam się – Pamiętaj, że on nawet się z nami porządnie nie przywitał. Olewamy go – dodałam i posłałam w jej stronę znaczące spojrzenie. -Ehh, no dobra – westchnęła, a po chwili przeszłyśmy obok Kaana, nawet na niego nie patrząc, co musiało go bardzo zdziwić. Po drodze na leżaki wstąpiłyśmy do baru wziąć coś zimnego do picia. Rozpoznałam barmana, który był w zeszłym roku. On chyba też mnie rozpoznał bo posłał mi słodki uśmiech. -Idziemy na obiad – poinformowała nas mama Eweliny – Idziecie z nami? -Taa… - nie dokończyłam ponieważ ktoś wepchnął mnie do basenu. Gdy wypłynęłam zobaczyłam tylko czarne włosy Buraka, który uciekł w stronę amfiteatru. Wszyscy wybuchli śmiechem, a ja zła wyszłam z basenu. -No, to jak tylko wyschniesz to dołączcie do nas – mama Ew uśmiechnęła się i podała mi ręcznik i skierowali się w stronę restauracji. -To mamy go olać? – zapytała mnie Ew i popatrzyła smutno na Kaana, który stał przy barze. -Rób co chcesz, ale ja go olewam, sama wiesz jak mnie wkurzał, jak do mnie pisał przez kilka miesięcy – powiedziałam i rozłożyłam się wygodnie na leżaku, Ew zrobiła to samo. -Eh, no dobra – powiedziała przyjaciółka i przymknęła oczy – dziwnie tu bez Emre, co nie? Nie odezwałam się. Nie chciałam o nim gadać, kolejny idiota. Faceci są beznadziejni pomyślałam. Po niecałych 5 minutach zebrałyśmy się i udałyśmy się do restauracji. Jako, że wszystkie stoliki były zajęte, usiadłyśmy przy stoliku 8 osobowym zaraz przy wejściu. Zaraz po nas w restauracji pojawił się Kaan, Turkiz i Burak, którzy zajęli stolik za nami. Ewelina siedziała przodem do chłopaków, ja tyłem. Byłyśmy mega spięte, ponieważ animatorzy cały czas patrzyli się na nas i coś gadali do siebie po turecku, a my wymieniałyśmy tylko znaczące spojrzenia. -Karolina! Can I sit with you? – usłyszałam, a mój żołądek przewrócił się na drugą stronę, popatrzyłam w stronę, z której padło pytanie i zobaczyłam Kadira. -Yes, sure you can sit here – odpowiedziałam lekko zmieszana, Ew miała głupią minę, a Kaan, Turkiz i Burak zareagowali głośnym „Uuuuuu”. Obróciłam się w ich stronę, poruszyłam brwiami w górę i w dół do Kaana i złośliwie się uśmiechnęłam. Kadir usiadł tuż koło mnie. Obecność ich wszystkich sprawiła że z nerwów nie mogłam trafić widelcem do buzi. -How are you? – zagadnął Kadir, ale nim zdążyłam odpowiedzieć Kaan musiał wtrącić swoje trzy grosze. -Karolina! Emre is coming tonight! Do you wanna go with us to Gumbet or you wanna stay with Kadir? – zapytał. Ja zaczęłam się krztusić kurczakiem, który stanął mi w gardle, Ew zaczęła się tak głośno śmiać, sama nie wiedziałam z czego, a Kadir pochylił głowę pare centymetrów nad talerzem i zaczął szybko jeść. Kiedy tylko kurczak trafił do mojego brzucha, odwróciłam się do Kaana i ze złośliwym uśmiechem odpowiedziałam. -I can stay – w tym momencie wydarzyło się wiele rzeczy na raz. Turkiz wybuchnął śmiechem, Ew wydała ciche jękniecie, Kaan zrobił głupią minę i w sekundzie odwrócił się do swojego stołu, a Kadir krzyknął głośno „Ha!”, wyprostował się i wyszczerzył się w moją stronę. W tamtej chwili marzyłam tylko, żeby stamtąd uciec, kiedy przechodziłam obok Kaana, chłopak zatarasował mi drogę swoim krzesłem. Rozumiem, że ma wielką dupę, no ale bez przesady. Uderzyłam go w głowę i poszłam dalej. -Boże co za debile – powiedziałam do Eweliny. – Mam już ich wszystkich dość! -Żałuj, że nie widziałaś miny Kaaniki, jak mówił o Emre! – krzyknęła – jego mina była lepsza niż wtedy w xBarze jak całowałaś się ze swoim CHŁOPAKIEM! Mimowolnie się wyszczerzyłam na słowa „Swoim chłopakiem”. -„Emre is coming tonight” – powtórzyłam – czy to znaczy, że Emre będzie dziś tutaj?! W Pinarze? Mamo, słabo mi! Taak, ja i moja panika na samą myśl o Emre… -Dobrze wiesz, że ja ucieknę jak go zobaczę – dodałam po chwili, na co Ewelina zareagowała śmiechem. -No nie przesadzaj! Twój słodziak przyjeżdża! – powiedziała, jakbym sama nie wiedziała. Panikowałam tak przez cały dzień. Zastanawiałam się, czy się z nami przywita, czy uda że mnie nie zna? Przyjedzie z Julcią, czy bez niej? Szczerze powiedziawszy liczyłam na to, że przyjedzie sam. Z moich rozmyślań wyrwał mnie Kadir, który znowu chodził z jakąś listą. -Heey girls! You wanna play table tennis? – zapytał – Of course you want to! – sam odpowiedział sobie na swoje pytanie. -No! I cannot play – odpowiedziałam, na co Ewelina zrobiła głupią minę, ale na szczęście nie skomentowała. -So I can teach you. Do you want private lesson? – zapytał i poruszał brwiami góra dół, na co obie zareagowałyśmy śmiechem. -No, really I cannot play – odpowiedziałam, myśląc, że uda mi się go zbyć, ponieważ nie przepadałam za tenisem stołowym. -So just come and watch me – odpowiedział – ten minutes next to stairs – dodał, oddalając się i zostawiając nas z głupimi minami. -Czy on mi właśnie zaproponował, żebym przyszła na ping ponga tylko po to, żeby go pooglądać? – zapytałam, po czym zaczęłam się śmiać. -Chyba tak – odpowiedziała i zamknęła buzię, którą przez cały czas miała szeroko otwartą ze zdziwienia. – Jak Ty to do cholery jasnej robisz?! Ledwo zamieniłaś z nim parę zdań, a on już na Ciebie leci – dodała po chwili. -Przecież ja nic takiego nie zrobiłam, to nie moja wina – odpowiedziałam ze skwaszoną miną. – Wcale się o to nie proszę. Po chwili Kadir zawołał nas na ping ponga, siedziałyśmy i (przynajmniej ja) podziwiałam klatę chłopaka, który cały czas spoglądał w moją stronę i uśmiechał się uroczo. Gra była mega nudna, Kadir chyba to zobaczył i zaproponował, żebyśmy z Eweliną zagrały sobie. Zgodziłyśmy się i zaczęłyśmy udawać, że umiemy grać. Kiedy już całe to nudne wydarzenie dobiegło końca, Kadir zatrzymał mnie na chwilę. -Hey, do you want to go to club tonight? – zapytał z uśmiechem, a ja momentalnie zaczęłam obmyślać plan zabicia Eweliny. -No we can’t. I mean I can run out of the hotel but Ewelina cannot – odpowiedziałam ze smutkiem w głosie. -So what? You can go without her! – powiedział ze zdziwieniem. -No, I don’t want to go without her – odpowiedziałam szczerze, przecież bez niej to nie to samo, pomyślałam. -Are you lesbian? – zapytał i wybuchnął śmiechem, na co ja zrobiłam zdziwioną minę. -No – odpowiedziałam i odwróciłam się w stronę schodów, ale chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. – I’m just kidding babe. Don’t be mad. – dodał, a jego buzia była niebezpiecznie blisko mojej. -I’m not mad – powiedziałam i uśmiechnęłam się. Wyswobodziłam się z jego uścisku posłałam mu jeszcze jeden uśmiech i wróciłam do reszty. Kiedy opowiedziałam o wszystkim Ewelinie, dziewczyna dziwnie zareagowała. -Możesz z nim iść przecież – powiedziała i uśmiechnęła się smutno. -No co Ty! Nigdzie bez Ciebie nie jadę! – krzyknęłam, i przytuliłam dziewczynę. Po chwili rodzice Ew poinformowali nas, że idą do pokoju, więc my też skierowałyśmy się do naszego. Na myśl o tylu tysięcy schodów zrobiło mi się aż słabo. Kiedy już się wykąpałyśmy, pograłyśmy w karty, znowu wpadłam w panikę. -Ew musisz mnie pomalować! Emre przecież przyjeżdża! – krzyknęłam na co dziewczyna zareagowała śmiechem. Dobrze wiedziała, że nie lubię się malować, ale dla niego wszystko. Przyjaciółka pomalowała mi oczy kredką, było przy tym mnóstwo śmiechu, ponieważ trochę jej krzywo wychodziło, gdyż nigdy wcześniej nikogo nie malowała. O godzinie 19.30 zeszłyśmy do restauracji. Kiedy tylko tam dotarłyśmy, zaczęłyśmy szukać Emre. -Widzisz go? – zapytałam. -Nie. – odpowiedziała ze smutną miną, za co zarobiła łokciem w żebra. -Za co to?! - krzyknęła, a ludzie w kolejce popatrzyli się na nas dziwnie. -Za ten smutny ton! On jest mój – odpowiedziałam ze złością, na co przyjaciółka wybuchła śmiechem. -Przecież wiesz, że on mnie nie interesuje – powiedziała, kiedy już usiadłyśmy przy stoliku i zaczęłyśmy jeść. -No wiem, wiem – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Cały wieczór spędziłyśmy na szukaniu Emre, który niestety nie przyjechał. Nawet uśmiechy Kadira i night show nie pomogło w pocieszeniu mnie. W bardzo ponurym nastroju zasnęłam, gdy tylko się położyłam. Tego było za dużo, a przecież największe problemy miało nadejść dopiero jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz